Polska 2050 zapowiada przyjęcie nowych posłów, co miałoby świadczyć o rosnącej sile ugrupowania. Jednak według ustaleń medialnych, za gorączkowymi poszukiwaniami wzmocnień może stać dramatyczna sytuacja finansowa i próba ratowania partyjnego budżetu, obciążonego milionowymi długami.
Skrót artykułu
- Oficjalne zapowiedzi: Posłanki Polski 2050 informują, że kilku posłów z innych ugrupowań rozważa dołączenie do partii Szymona Hołowni.
- Niepokojące tło: Formacja w ostatnich miesiącach straciła trzech posłów, a jej klub liczy obecnie 31 mandatów.
- Prawdziwy powód?: Według doniesień „Faktu”, partia jest zadłużona na 11 milionów złotych, a jej roczna subwencja nie przekracza 8 milionów.
- Walka o pieniądze: Każdy nowy poseł to dodatkowe środki z Kancelarii Sejmu na działalność klubu, co mogłoby pomóc w ratowaniu finansów ugrupowania.
Oficjalny komunikat: partia rośnie w siłę
Mimo że od wyborów parlamentarnych klub Polski 2050 opuściło trzech posłów (Adam Gomoła, Izabela Bodnar, Tomasz Zimoch), a jeden z nich niedawno wrócił, formacja publicznie komunikuje plany dalszego rozwoju. Posłanka Maja Nowak w rozmowie z „Faktem” stwierdziła, że więcej niż dwóch posłów jest zainteresowanych transferem.
Doniesienia te potwierdziła inna parlamentarzystka ugrupowania, Barbara Oliwiecka. – Wiem, że wielu posłów to rozważa – powiedziała. Jednocześnie politycy zapewniają, że ruchy te nie mają na celu blokowania kandydatury Włodzimierza Czarzastego na marszałka Sejmu w ramach rotacji.
Drugie dno transferów? „Chodzi o kasę”
Optymistyczna narracja przedstawiana przez polityków Polski 2050 stoi w sprzeczności z nieoficjalnymi informacjami dotyczącymi kondycji finansowej partii. Jak podaje „Fakt”, prawdziwym motorem poszukiwania nowych członków klubu może być katastrofalna sytuacja budżetowa.
„Z otoczenia Polski 2050 słyszymy nieoficjalnie, że ściąganie do partii nowych posłów może wynikać z zadłużenia, w jakim znalazła się partia Szymona Hołowni. Po wyborach prezydenckich formacja ma do spłacenia pożyczkę w wysokości 7,6 mln (z 2024 r.) i 3,5 mln zł (z 2023 roku wyborów parlamentarnych) — łącznie 11 mln zł. przy subwencji nieprzekraczającej 8 mln zł” – czytamy w publikacji.
Informator z otoczenia partii wprost kwestionuje oficjalną wersję. – Chodzi o kasę. Partia jest w dramatycznej sytuacji finansowej, a każdy poseł to mniej więcej 10 tys. zł miesięcznie – podkreśliła anonimowa osoba, wskazując na środki przekazywane z Kancelarii Sejmu na utrzymanie biur i działalność klubów poselskich. W tej perspektywie pozyskanie nowych posłów nie byłoby dowodem na atrakcyjność programu, a desperacką próbą podreperowania finansów.