W piątek nad ranem funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej pojawili się w warszawskim domu Antoniego Macierewicza, byłego ministra obrony narodowej i posła Prawa i Sprawiedliwości. Ich celem było doręczenie politykowi wezwania na przesłuchanie do prokuratury. Działania te mają związek ze śledztwem dotyczącym prac podkomisji smoleńskiej.
Jak informuje portal Niezależna.pl, funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej nie zastali Antoniego Macierewicza w miejscu zamieszkania. W domu obecna była jedynie jego małżonka, która odmówiła odebrania dokumentu.
Sam poseł PiS, w rozmowie z mediami, potwierdził, że przebywa obecnie na urlopie. Zapewnił jednocześnie, że po powrocie z wakacji osobiście odbierze wezwanie. Oznacza to, że przesłuchanie w prokuraturze odbędzie się najprawdopodobniej na przełomie sierpnia i września tego roku. – Mogę się jedynie domyślać, że wezwanie dotyczy sprawy podkomisji smoleńskiej – skomentował krótko polityk.
Tło sprawy: Immunitet uchylony, prokuratura gotowa do działania
Wizyta Żandarmerii Wojskowej jest konsekwencją wcześniejszych decyzji Sejmu i prokuratury. Na początku sierpnia, na wniosek ówczesnego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, Sejm wyraził zgodę na uchylenie immunitetu poselskiego Antoniemu Macierewiczowi. „Za” opowiedziało się 238 posłów koalicji rządzącej, w tym 155 z Koalicji Obywatelskiej, 31 z PSL-Trzeciej Drogi, 28 z Polski 2050, 20 z Lewicy oraz 4 z koła Razem.
Prokuratura zarzuca byłemu szefowi MON publiczne ujawnienie materiałów niejawnych, które miały pochodzić z postępowania wyjaśniającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. Chodzi m.in. o wyniki analiz i badań prowadzonych przez podkomisję. Za czyn ten grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Antoni Macierewicz konsekwentnie zaprzecza zarzutom, argumentując, że nie opublikował żadnych dokumentów objętych klauzulą tajności.
Śledczy zapowiadają, że w najbliższych tygodniach polityk zostanie oficjalnie przesłuchany w charakterze podejrzanego. Nie wykluczają przy tym, że lista zarzutów może zostać rozszerzona o kolejne, dotyczące m.in. przekroczenia uprawnień i poświadczania nieprawdy.
Komentarz autora
Piątkowa akcja Żandarmerii Wojskowej w domu Antoniego Macierewicza to coś więcej niż rutynowa procedura. To demonstracja siły i jednoznaczny sygnał polityczny wysłany przez obecną władzę. W państwie prawa wezwania na przesłuchanie doręcza zazwyczaj poczta lub policja. Użycie w tym celu Żandarmerii Wojskowej – formacji kojarzonej z wojskiem i siłą – wobec jednego z czołowych polityków opozycji, byłego ministra obrony, budzi poważne pytania o intencje rządzących.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że celem nie było jedynie skuteczne doręczenie dokumentu, ale wywołanie medialnego spektaklu i efektu mrożącego. To kolejny element presji wywieranej na człowieka, który od lat jest symbolem walki o prawdę o Smoleńsku. Niezależnie od oceny prac podkomisji, instrumentalne wykorzystywanie aparatu państwa do rozgrywek politycznych stanowi niebezpieczny precedens i podważa fundamenty demokratycznego państwa. To sygnał, że spór polityczny w Polsce wszedł na poziom, na którym nie liczą się już argumenty, a jedynie siła i determinacja w eliminacji przeciwników.
Stare demony Polski PZPR-u, nigdy nie zapomną Panu Macierewiczowi obnażenia tajnych współpracowników, oraz podważenia prac Komisji Millera, raportu Laska i tuszującą wyniki badań MAK z Anodiną na czele.