Republika Mołdawii stoi w obliczu historycznego wyboru, który zdefiniuje nie tylko jej przyszłość, ale również układ sił w Europie Wschodniej. Zbliżające się wybory prezydenckie i parlamentarne to nie jest wewnętrzna gra polityczna, lecz geopolityczne starcie o strategiczną stawkę.
Proeuropejski rząd prezydent Mai Sandu staje do konfrontacji ze skonsolidowanym i hojnie finansowanym przez Kreml blokiem prorosyjskim. Dla Polski i całego regionu wynik tej konfrontacji będzie miał fundamentalne znaczenie.
Rząd proeuropejski pod nieustanną presją Kremla
Obecne władze Mołdawii, skupione wokół prezydent Mai Sandu i jej Partii Akcji i Solidarności (PAS), obrały jednoznaczny kurs na integrację z Unią Europejską. Uzyskanie statusu kraju kandydującego do UE było historycznym sukcesem, symbolizującym zerwanie z postsowiecką przeszłością. Rząd w Kiszyniowie konsekwentnie wdraża reformy, walczy z korupcją i otwarcie potępia rosyjską agresję na Ukrainę, stając się jednym z najbardziej wiarygodnych partnerów Zachodu w regionie.
Ten prozachodni zwrot spotkał się jednak z brutalną reakcją Moskwy. Kreml wykorzystuje cały arsenał środków wojny hybrydowej, aby zdestabilizować Mołdawię: od szantażu energetycznego, przez zmasowane kampanie dezinformacyjne, po inspirowanie protestów społecznych. Eksperci z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) wielokrotnie alarmowali, że celem Rosji jest obalenie legalnych władz i przywrócenie w Kiszyniowie marionetkowego reżimu.
Plan Moskwy: Ilan Shor i zjednoczona opozycja
Głównym narzędziem Kremla w realizacji tego planu jest Ilan Shor – oligarcha skazany zaocznie za udział w kradzieży miliarda dolarów z mołdawskiego systemu bankowego. Ukrywając się przed wymiarem sprawiedliwości, Shor z Moskwy kieruje szerokim frontem sił prorosyjskich. W kwietniu 2024 roku w stolicy Rosji ogłoszono powstanie bloku politycznego „Pobeda” (Zwycięstwo), który skupia prorosyjskie partie i polityków. Na jego czele stanął właśnie Shor, a twarzą została m.in. Evghenia Guțul, baszkan (gubernator) Autonomii Gagauskiej, która stała się przyczółkiem rosyjskich wpływów w Mołdawii.
Jak podkreśla analityk Kamil Całus z OSW, działania bloku „Pobeda” są wprost finansowane i koordynowane przez rosyjskie służby specjalne. Ich celem jest wykorzystanie trudnej sytuacji gospodarczej i zmęczenia społeczeństwa, aby przedstawić integrację z UE jako źródło problemów, a powrót do strefy wpływów Moskwy jako obietnicę stabilności i tanich surowców. Scenariusz jest jasny: przejęcie władzy, zatrzymanie integracji europejskiej i przekształcenie Mołdawii w rosyjskiego satelitę, stanowiącego zagrożenie dla Ukrainy i Rumunii.
Dwa scenariusze dla relacji z Polską
Wynik wyborów w Mołdawii będzie miał bezpośrednie przełożenie na interesy i bezpieczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej. Możliwe są dwa skrajnie różne scenariusze.
Scenariusz I: Zwycięstwo sił proeuropejskich
Utrzymanie władzy przez obóz prezydent Mai Sandu oznaczałoby kontynuację i pogłębienie strategicznego partnerstwa między Warszawą a Kiszyniowem. Polska, jako jeden z liderów wsparcia dla krajów Partnerstwa Wschodniego, pozostałaby kluczowym adwokatem Mołdawii na forum Unii Europejskiej. Współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa, dywersyfikacji energetycznej i zwalczania rosyjskiej dezinformacji zostałaby zintensyfikowana. Stabilna, prozachodnia Mołdawia stanowiłaby ważny element buforu oddzielającego Polskę i flankę NATO od rosyjskiego imperializmu.
Scenariusz II: Wygrana bloku prorosyjskiego
Przejęcie władzy przez siły kierowane przez Ilana Shora byłoby strategiczną porażką Zachodu i bezpośrednim zagrożeniem dla Polski. Należałoby się spodziewać natychmiastowego zamrożenia relacji z Warszawą i Brukselą, a także reorientacji polityki zagranicznej na Moskwę. Mołdawia stałaby się „dziurą” w systemie bezpieczeństwa regionalnego – potencjalną bazą dla rosyjskich służb specjalnych, platformą do destabilizacji Ukrainy od zachodu oraz źródłem presji migracyjnej na Rumunię, a w konsekwencji na całą UE. Dla Polski oznaczałoby to powstanie kolejnego wrogiego reżimu w bliskim sąsiedztwie, co wymagałoby zwiększenia nakładów na obronę i kontrwywiad.
Komentarz Instytutu
Sytuacja w Mołdawii to podręcznikowy przykład rosyjskiej strategii odzyskiwania utraconych wpływów. To, co dzieje się w Kiszyniowie, nie jest odległym, lokalnym problemem, lecz fragmentem tej samej wojny, która toczy się na polach Ukrainy. Jest to bitwa o przyszłość Europy Wschodniej, a jej wynik będzie rzutował na bezpieczeństwo Polski na dekady.
Nie możemy sobie pozwolić na bierność. Moralnym i strategicznym obowiązkiem Warszawy jest udzielenie rządowi Mai Sandu wszelkiego możliwego wsparcia – nie tylko dyplomatycznego, ale również w zakresie bezpieczeństwa, wywiadu i zwalczania dezinformacji. Puste deklaracje ze strony zachodnich stolic nie wystarczą, gdy Kreml przeznacza gigantyczne środki na korumpowanie mołdawskiej sceny politycznej. Polska, jako państwo frontowe, rozumie naturę rosyjskiego zagrożenia lepiej niż ktokolwiek inny. Musimy być liderem w konsolidowaniu wsparcia dla prozachodniego kursu Mołdawii, ponieważ jej niepodległość i europejska przyszłość leżą w żywotnym interesie Rzeczypospolitej. Przegrana w Kiszyniowie będzie przegraną całej wolnej Europy.