Wpływowy niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” z niedowierzaniem komentuje decyzję polskiego MSZ o likwidacji stanowiska pełnomocnika ds. współpracy polsko-niemieckiej. Niemcy, którzy wiązali ogromne nadzieje ze zmianą rządu w Warszawie, teraz ubolewają nad pogorszeniem relacji i szukają przyczyn, wskazując nawet na własne zaniechania.
Informacja o odwołaniu prof. Krzysztofa Ruchniewicza ze stanowiska pełnomocnika MSZ do spraw polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej wywołała w Niemczech konsternację. Polski resort dyplomacji uzasadnił likwidację stanowiska chęcią „optymalizacji procesów”, jednak dla niemieckich komentatorów jest to sygnał znacznie głębszych problemów.
Dziennik „Sueddeutsche Zeitung” wprost pisze o kolejnym kroku ku pogorszeniu relacji z Berlinem. „Sikorski likwiduje stanowisko pełnomocnika. (…) W rzeczywistości nowy niemiecki pełnomocnik ds. współpracy, Knut Abraham, nie ma swojego odpowiednika. Podobnie jak jego poprzednik w czasach PiS” – zauważa dziennikarka Viktoria Grossmann.
W komentarzu pada gorzka konstatacja, że „nic nie wyszło” z oczekiwanego polepszenia stosunków między oboma krajami po okresie rządów Zjednoczonej Prawicy.
„Może interesują ich dobre relacje mniej, niż się spodziewano”
Niemiecka publicystka zastanawia się nad motywami decyzji szefa polskiego MSZ. Spekuluje, czy była ona podyktowana obawą przed reakcją „głośnej” opozycji, czy też rząd w Warszawie po prostu postanowił „pozbyć się niepopularnego tematu”.
Najdalej idąca hipoteza dotyczy jednak fundamentalnej zmiany w postrzeganiu relacji z Berlinem. „Być może po prostu mniej, niż się spodziewano, interesują go [rząd] dobre relacje z Niemcami. W Berlinie powinno się zadać pytanie, czy nie jest to również oznaką rozczarowania” – czytamy w „Sueddeutsche Zeitung”.
Grossmann ocenia, że likwidacja stanowiska jest tym bardziej bolesna, że była to jedna z niewielu rzeczy, które w polityce zagranicznej odróżniały nowy rząd od Prawa i Sprawiedliwości.
Niespodziewana samokrytyka. Niemcy dostrzegają swoje winy
Co ciekawe, niemiecka dziennikarka przyznaje, że za pogorszeniem nastrojów może stać także postawa samych Niemiec. Wskazuje w tym kontekście na brak odpowiedniej reakcji Berlina w sprawach kluczowych dla Polski, takich jak rozliczenie niemieckich zbrodni z czasów II wojny światowej oraz istniejące nierówności ekonomiczne.
„I choć może to brzmieć wyczerpująco dla Niemców – i też niektórych Polaków – to wciąż chodzi o II wojnę światową. A nawet o Prusy i rozbiory Polski. Historia i pamięć mają w Polsce ogromne znaczenie” – pisze Grossmann.
Przypomina również, że choć Polska przystąpiła do Unii Europejskiej w 2004 roku, to pełną swobodę przepływu pracowników uzyskała dopiero siedem lat później, w 2011 roku. Jak konkluduje, „wiele rzeczy wciąż podsyca poczucie niższości i niesprawiedliwości” po polskiej stronie.