Podczas gdy w Polsce wielu polityków ogranicza się do składania wieńców, Sławomir Mentzen postanowił dać Niemcom lekcję historii w samym sercu ich stolicy. W rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, pod Bramą Brandenburską, lider Konfederacji w bezkompromisowy sposób przypomniał, kto był katem, a kto ofiarą. Reakcja niemieckich służb była natychmiastowa i pokazuje, jak bardzo niewygodna jest dla nich prawda.
1 sierpnia, punktualnie o 17:00, w Godzinę „W”, echo syren rozbrzmiewało w całej Polsce. W tym samym czasie w Berlinie, w symbolicznym miejscu, Sławomir Mentzen wraz z posłami Konfederacji przeprowadził akcję, o której będzie głośno. To nie była cicha, dyplomatyczna ceremonia. To był głośny i wyraźny głos Polski, domagający się pamięci i sprawiedliwości.
„Niemcy wymordowali 200 tys. Polaków. Nigdy nie pozwolimy wam zapomnieć”
Przesłanie było proste i uderzające w sedno. Politycy, ubrani w koszulki z symbolem Polski Walczącej, odpalili race i rozwinęli transparent z napisem w języku angielskim, by cały świat zrozumiał: „W 1944 rok Niemcy wymordowali 200 tys. Polaków i zniszczyli Warszawę. Nigdy nie pozwolimy wam zapomnieć”.
Ten gest to symboliczny policzek wymierzony niemieckiej polityce historycznej, która od lat próbuje rozmywać swoją odpowiedzialność za zbrodnie II wojny światowej. To akt odwagi i patriotyzmu, który spotkał się z ogromnym uznaniem w polskim internecie. Polacy mają dość milczenia i czekania, aż ktoś łaskawie przyzna nam rację. Mentzen pokazał, że o prawdę trzeba walczyć tu i teraz.
Niemiecka biurokracja kontra polska pamięć
Jak można było się spodziewać, niemiecka machina biurokratyczna zadziałała błyskawicznie. Nie po to, by zastanowić się nad historycznym przesłaniem, ale po to, by ukarać tych, którzy odważyli się je wygłosić. Berlińska policja poinformowała o wszczęciu postępowania.
„Obecnie toczy się postępowanie administracyjne (…) za zorganizowanie zgromadzenia bez uprzedzenia. Ponadto toczy się dochodzenie w sprawie naruszenia ustawy o materiałach wybuchowych” – poinformował rzecznik policji.
To absurdalny obrazek: w miejscu, z którego wydawano rozkazy prowadzące do ludobójstwa, dziś ściga się ludzi za odpalenie racy w hołdzie ofiarom tego ludobójstwa. Niemieckie służby, zamiast pochylić głowy w geście skruchy, wolą zajmować się paragrafami i procedurami. To najlepszy dowód na to, jak bardzo potrzebne są takie akcje. Bez nich pamięć o niemieckich zbrodniach zostałaby zagłuszona przez poprawność polityczną i biurokratyczną obojętność.
Inicjatywa Sławomira Mentzena to jasny sygnał, że Polacy nie zapomną. I nie pozwolą zapomnieć innym. Nawet jeśli będzie się to wiązało z konsekwencjami ze strony tych, którzy woleliby wymazać najciemniejsze karty swojej historii.