Judyta Jankowska Białoruś i Rosja szykują się do kolejnej odsłony wielkich manewrów wojskowych Zapad-2025. Choć pierwotnie ćwiczenia miały odbyć się w centralnych i wschodnich regionach Białorusi, władze w Mińsku coraz głośniej mówią o przeniesieniu ich tuż przy polskiej granicy. Wiceminister obrony Białorusi Paweł Murawejka otwarcie przyznaje, że to odpowiedź na działania Polski i innych krajów NATO.
Narracja reżimu Łukaszenki zmienia się jak w kalejdoskopie. Jeszcze niedawno Mińsk tłumaczył odsunięcie ćwiczeń od granicy chęcią poprawy relacji z sąsiadami. Teraz, gdy Polska i Litwa wzmacniają swoje siły i organizują własne manewry, Białoruś grozi przeniesieniem Zapad-2025 na zachód. Murawejka wskazuje na polskie ćwiczenia w pobliżu Grodna i Puszczy Białowieskiej oraz obecność litewskiej brygady „Żelazny Wilk” jako rzekome przykłady „eskalacji militarnej NATO”.
Rosyjsko-białoruskie ćwiczenia – realne zagrożenie dla regionu
Oficjalnie w manewrach Zapad-2025 ma wziąć udział 13 tysięcy żołnierzy. Zachodni eksperci nie mają jednak złudzeń: liczba ta może być zaniżona nawet dziesięciokrotnie. W rzeczywistości na Białoruś może zostać przerzuconych ponad 100 tysięcy rosyjskich wojskowych. To nie tylko demonstracja siły, ale i realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski i całej wschodniej flanki NATO.
Polska odpowiada: „Żelazny Obrońca” i 34 tysiące żołnierzy
Polska nie zamierza pozostawać bierna wobec rosyjsko-białoruskich prowokacji. Wojsko Polskie zapowiedziało własne ćwiczenia „Żelazny Obrońca”, w których udział weźmie aż 34 tysiące żołnierzy. – To test interoperacyjności, demonstracja zdolności odstraszania i wspólnej obrony terytorium NATO – podkreśla Sztab Generalny WP.
