Sytuacja na wschodzie Ukrainy staje się coraz bardziej dramatyczna. Jak informują analitycy DeepState, rosyjskie grupy sabotażowo-rozpoznawcze już kilkukrotnie przedostały się do strategicznego Pokrowska. Miasto, będące jednym z głównych celów rosyjskiej ofensywy, jest obecnie zagrożone okrążeniem i upadkiem.
Rosjanie od miesięcy prowadzą zmasowany szturm na Pokrowsk. Dziś ich oddziały są już zaledwie pięć kilometrów od centrum miasta, atakując z trzech stron. Co gorsza, w ostatnich dniach rosyjskim grupom DRG udało się przeniknąć do samego miasta, wykorzystując braki kadrowe i chaos w szeregach ukraińskich obrońców. Ukraińskie brygady musiały w pośpiechu łatać luki, by nie dopuścić do katastrofy.
Bratobójczy ogień i chaos – kryzys w ukraińskiej armii
Eksperci alarmują, że sytuacja wśród ukraińskich żołnierzy jest coraz trudniejsza. Wzrosła liczba przypadków bratobójczego ostrzału – żołnierze, nie mając jasnych informacji o pozycjach wroga, strzelają do własnych. To efekt nie tylko rosyjskiej presji, ale i poważnych problemów z dowodzeniem oraz brakiem wyszkolonej piechoty.
Rosyjskie zagrożenie coraz bliżej Polski – czas na realne działania
Rosyjska ofensywa na wschodzie Ukrainy pokazuje, że Kreml nie zamierza się zatrzymać. Upadek Pokrowska może otworzyć Rosjanom drogę do dalszych postępów na zachód, coraz bliżej polskiej granicy. W tej sytuacji Polska musi wyciągnąć wnioski i wzmacniać własne bezpieczeństwo – zarówno militarnie, jak i w zakresie ochrony granic.
Słabość Ukrainy, zagrożenie dla regionu
Wojna na Ukrainie wchodzi w nową, niebezpieczną fazę. Rosyjskie grupy sabotażowe udowadniają, że ukraińska obrona jest coraz bardziej rozbita i nieprzygotowana na kolejne wyzwania. Dla Polski to sygnał alarmowy – musimy być gotowi na każdy scenariusz i nie liczyć na to, że Zachód czy NATO rozwiążą za nas problem rosyjskiego zagrożenia. Czas na zdecydowane działania i realne inwestycje w bezpieczeństwo narodowe.